piątek, 1 kwietnia 2011

ochroniarz prowadzi małego chłopca ściskającego w dłoni zabawkę

Chłopiec płacze, ma na oko najwyżej sześc lat.
Wchodzą do tzw "pokoju zatrzymań".

Jeszcze przez chwilę łudzę sie że ten chłopiec o twarzy niewinnej jak twarz mego najmłodszego syna po prostu zgubił się. Zaraz rzucą na megafony że Piotruś szuka rodziców- typowe w wielkich halach sytuacje.

Zatrzymuje się bo widziałem jak ten prowadzony przez ochroniarza chłopczyk strasznie płakał.
Pytam.

Chłopiec ma jednak 8 lat a nie sześć. Nie zgubił sie ale próbował ukraść.
To niemozliwe mówię pracownikowi ochrony, a ten odpowiada tak że dopiero wówczas rozumiem czemu chłopczyk płakał, a ochroniarz prowadził złapanego bez cienia satysfakcji.

Jakiś 12-latek powiedział temu młodszemu że jak nie ukradnie dla niego to będzie miał cięzki wpierdol..
Szantazysta wyszedł wcześniej, malec z którym przyszedł chyba nie miał odwagi by zrobić to co do czego został zmuszony natychmiast. Ochrona bez trudu wyłapała tego kto pod sweterek schował zabawkę.

Szedłem za nimi wystarczająco długo by miec pewnośc że ten mały chłopiec nie był złodziejem, nie był z gruntu zły.
Z prawdziwą ulgą przyjąłem słowa ochroniarza który zaprowadził chłopca do pokoju zatrzymań i powiedział: kurwa, co robić?

Okoliczności porwały mmie dalej w wir tego dośc w końcu dużego miasta i rzekomo ważnych spraw.
Nie wiem jak to skończyło się.
Dla tego malca wmanewrowanego w kradzież nie było juz dobrego wyjscia. Nawet nie wiem co straszniejsze, rodzice czy ten "starszy kolega".

Brak komentarzy: